Zjawisko tłumaczenia znane jest ludzkości od tak dawna, że zapewne pamięta czasy starożytnego Rzymu. Obecnie powstają coraz to nowe technologie tłumaczeniowe, które ułatwiają proces przekładu. Są to m.in. narzędzia wspomagające tłumaczenie maszynowe oraz translatory dostępne w internecie. Możnaby pomyśleć, że owe technologie niczym Juliusz Cezar podbijają świat tłumaczeniowy i zabierają wiele pracy tłumaczom, którzy jak pewna galijska wioska bronią się przed tymi najazdami. Jednak z odpowiednim nastawieniem oba obozy mogą skorzystać. Co więcej, skorzystać też mogą „zwykli śmiertelnicy”.
Nowe technologie są jak napój magiczny przygotowywany przez Panoramixa – dzięki nim łatwiej jest tłumaczyć. Z tym, że w świecie tłumaczeniowym mamy dwa napoje do wyboru . Płatne narzędzia CAT są przeznaczone głównie dla profesjonalistów, z kolei z darmowych programów mogą korzystać wszyscy. Jednak pamiętajmy, że w tym wypadku „darmowe” niekoniecznie znaczy „dobre”. Takie translatory, mimo że działają coraz lepiej, to wciąż nie są idealne i wciąż robią wiele błędów. Nie znając języka docelowego i ufając im bezwarunkowo, narażamy się na ogromne faux pas. Lecz nie oznacza to, że takich narzędzi nie należy używać. Powstały one, by ułatwić ludziom życie. Nie ograniczajmy się jednak i bądźmy otwarci na inne, jeszcze lepsze możliwości.
Co jeśli zamiast korzystać z niepewnego Google Translate albo DeepL, moglibyśmy na przykład sięgnąć po aplikację zrzeszającą tłumaczy wszystkich języków na całym świecie? Co jeśli moglibyśmy się z nimi kontaktować, w razie gdybyśmy potrzebowali tłumaczenia krótkiej wiadomości, komentarza, posta, i otrzymywalibyśmy niemal natychmiastową odpowiedź z przekładem wykonanym przez zawodowca, a nie przez maszynę? Co gdyby stawka tłumacza była liczona za minutę pracy zamiast za godzinę? Szybko, poprawnie i tanio – czy nie brzmi to kusząco?
Nowe technologie w tłumaczeniach to przyszłość. Opisana aplikacja to jedynie wyobrażenie, ale wszystko jest możliwe i kto wie? Może coś podobnego już niedługo pojawi się na naszych smartfonach. Z pewnością nie pogardziłby nią ani Asterix, ani Juliusz Cezar.